Relacje

Dahab, tylko trochę głębiej…

Podnoszę wzrok i w oddali widzę zarys Archa. Oglądany z tej głębokości wygląda jak wysmukła nawa gotyckiej katedry wypełniona błękitem. Nie mam jednak wiele czasu na kontemplowanie tego niezwykłego spokojnego piękna. Kontroluję przyrządy – głębokość 101 m, 9 minuta nurkowania – czas rozpocząć długą drogę do domu. Przed nami jeszcze ponad godzina dekompresji. Naciskam delikatnie przycisk inflatora i rozpoczynam moją drogę ku słońcu…

Wszystko zaczęło się 21 września dwa tygodnie wcześniej, gdy z ekipą Silent Technical Diving przybyliśmy do Dahab. W planach mieliśmy kilka kursów od Advanced Nitrox przez Extended Range do najbardziej zaawansowanych kursów trymiksowych włącznie.

Naszymi nauczycielami i mentorami byli Mark Ellyatt i Tomek Wróblewski. Naprawdę trudno o lepszą kombinację wiedzy, praktyki i humoru.

„I like to dive deep, I like a challenge and it’s rewarding to do something difficult and return safely.” Mark Ellyatt

Mark Ellyatt jest niewątpliwie ikoną nurkowania głębokiego. Należy do elitarnej czwórki ludzi, którzy jedyni na świecie zanurkowali na głębokość poniżej 300 m. W 2003 roku w Tajlandii wykonał nurkowanie na głębokość 313 m.

Będąc jednym z najbardziej doświadczonych nurków technicznych na świecie, od 15 lat uczy nurkowania. Uczy nie tylko tego, jak zanurzyć się głęboko, ale także, jak bezpiecznie powrócić z głębokości, gdzie brak przygotowania skutkuje kalectwem a pech czy głupota – śmiercią.

Ostatnie dziesięć lat Mark poświęcił na poszukiwania najgłębiej położonych wraków i odkrywanie najdalszych zakątków rozległego i praktycznie niezbadanego terytorium, jakim są głębiny oceanu. I nie chodzi tu tylko o odkrywanie niezwykłych miejsc, ale także granic ludzkich możliwości zarówno tych fizycznych czy fizjologicznych jak i mentalnych. Swoją historię jako nurka z dystansem i poczuciem humory opisuje w książce „Gladiator Oceanu”.

„Odkryj granice własnych możliwości” Tomek Wróblewski

Tomek Wróblewski, Instructor Trainer PSAI, właściciel Szkoły Nurkowania Silent Technical Diving, zajmuje się nurkowaniem od ponad 13 lat. W 2005r został najmłodszym wówczas Instruktor Trenerem w Polsce. Jako doświadczony Instruktor Trainer miał okazję poznać standardy kilku organizacji szkoląc min. w TDI, ITDA, CMAS, IANTD. Obecnie szkoli w PSAI. Posiada na koncie kilkadziesiąt nurkowań na głębokości poniżej 100 m, w tym najgłębsze na 175 m. Brał udział w wielu ekspedycjach nurkowych, min. na wrak Goya, Steuben i Wilhelm Gustloff.

Mark z Tomkiem poznali się w 2003 r. w Libanie przy okazji ekspedycji do wraku HMS Victoria i od tamtej pory współpracują prowadząc szkolenia i projekty nurkowe.

Wszystkie nurkowania wykonywaliśmy z bazy 2deep prowadzonej przez Piotra Kudlaka oraz Hatem’a M Sanyeldin’a nurka technicznego, instruktora i znanego egipskiego podwodnego fotografa. Niestety z powodu infekcji ucha nie udało nam się zanurkować z Hatemem, co sprawiło szczególny zawód Monice – naszemu kursowemu fotografowi – mającej nadzieję na wspólne podwodne fotografowanie.

Pomimo niemożliwości nurkowania, Hatem pomagał nam bardzo przy organizacji skomplikowanych kwestii logistycznych, zawsze uprzejmy i uśmiechnięty. Nie sposób tu także pominąć całego egipskiego personelu bazy oraz przewodników Nabila i Imana (Monika nie nurkowała technicznie robiąc nam zdjęcia na dekompresji), którzy są nie tylko nurkowymi profesjonalistami, ale także okazali nam zaangażowanie i przyjaźń.

Get ready and die, be ready and live

To było hasło przewodnie naszego pobytu. Sens tego często powtarzanego przez Marka zdania jest taki, że nurkując głęboko nie wystarczy się przygotować, a trzeba być gotowym w każdej chwili.

Dlatego już od pierwszego nurkowania sprawdzającego ćwiczyliśmy V-drill (zakręcanie i odkręcanie zaworów), dzielenie się powietrzem i strzelanie bojek deko i inne, niezbędne nurkowi technicznemu czynności, doprowadzając je do perfekcji.

Mark z Tomkiem nieustannie testowali nasze umiejętności i opanowanie od czasu do czasu zakręcając nam znienacka zawór, najlepiej pokazując przy okazji znak braku powietrza.

Mark pogromca Mitów

Każdy dzień kursu zaczynał się od solidnej dawki wiedzy. Mark jest przede wszystkim praktykiem i całą przekazywaną wiedzę wypróbował na sobie, niejednokrotnie lądując przez to w komorze dekompresyjnej. Z humorem wyjaśniał nam zasady planowania nurkowań z wykorzystaniem oprogramowania Deco Planner oraz jego autorskiego Decocheck, wywody przeplatając historyjkami z własnych doświadczeń z V-benderem… to znaczy V-Plannerem i algorytmem RGBM dzięki, któremu spędził w Tajlandii długie chwile na leczeniu hiperbarycznym.

Na zajęciach teoretycznych omówione zostały tak istotne w głębokim nurkowaniu zagadnienia jak toksyczność tlenowa CNS, płucna, HPNS, wpływ dwutlenku węgla na CNS, DCS czy mało znane zjawisko kontrdyfuzji izobarycznej gazów obojętnych podczas zmiany mieszanek gazów na dekompresji.

To, że przed nurkowaniem należy unikać alkoholu wie każdy, jednak nie każdy wie, że np. słodziki dodawane do napojów dietetycznych lub niektóre leki udrażniające zatoki powodują znaczny wzrost podatności na mózgowe zatrucie tlenem.

Mark ma bardzo sceptyczne podejście do wszelkich rewelacji i mód, które pojawiły się w nurkowaniu technicznym w ostatnim czasie. Jako praktyk tłumaczył nam dlaczego zawartość procentowa helu w mieszaninie nie może zastąpić solidnego treningu i doświadczenia.

W nurkowaniu głębokim o życiu może zadecydować najmniejszy nawet szczegół. Dlatego duży nacisk kładliśmy na prawidłowe i jednoznaczne opisywanie stage’y z gazami dekompresyjnymi.

Mark krytykuje modne ostatnio opisywanie butli samymi cyframi bez podawania jednostek oraz umieszczania ich po jednej stronie jako niebezpieczne, twierdząc, że doprowadziło to do zguby wielu dobrych nurków.

Faktycznie, trudno zaprzeczyć, że napis na butli „21” bez „m” może być także odczytany jako procent tlenu w mieszaninie (czyli, że jest to powietrze i można tym oddychać na 60 metrach – był wypadek śmiertelny spowodowany taką pomyłką) lub, że w butli znajduje się czysty tlen (21 stóp to prawie dokładnie 6 m!). W pewnych egzotycznych miejscach na świecie (również w USA) używa się wyłącznie jednostek imperialnych (stopy zamiast metrów), a znajomość miar metrycznych jest praktycznie zerowa!

Dużo nurkowania

Przez kolejne dni wykonywaliśmy coraz głębsze nurkowania z użyciem powietrza, ćwicząc za każdym razem postępowanie w sytuacjach awaryjnych. Nasi niestrudzeni instruktorzy zawsze gotowi byli czymś nas zaskoczyć dając okazję do pokręcenia zaworami czy podzielenia się powietrzem zarówno na dekompresji jak i na głębokości 60 metrów pod Archem czy w Canyonie.

Zabawy było co niemiara i choć czasy denne były całkiem długie, to ani na kontemplowanie azotowego rauszu, ani na nudę nie było chwili.

Przy okazji zawsze mogliśmy popozować do sesji fotograficznych regularnie organizowanych nam na deco przez Monikę.

Przez pierwszy tydzień wykonywaliśmy po dwa nurkowania powietrzne dziennie przepływając kilkukrotnie Canyon w dół i w górę oraz Arch i Bells. Po tym kilkudniowym maratonie zrobiliśmy sobie dwa dni odpoczynku, zbierając przy basenie siły na większe głębokości.

Nastąpiła też mała wymiana składu kursantów. Po skończonym kursie Extended Range wyjechał Piotrek a na Trymiks przyjechali Ola i Mariusz.

Pierwszy dzień kolejnego kursu zaczął się standardowym check-divem. Dodatkową atrakcję zafundowało nam tym razem Morze Czerwone utrudniając nam wyjście z nurkowania sporymi falami. Po tej rozgrzewce ruszyliśmy już na poważne nurkowanie.

Na początek zanurkowaliśmy już na trymiksie do znajdującej się poniżej wyjścia z Canyonu jaskini Neptune’s Chair. Jest to niewielka, długa na 30m i dość przestronna jaskinia, do której wejście znajduje się na głębokości 75 m.

Kolejnego dnia zwiększyliśmy poziom trudności zmieniając gaz denny na trymiks hipoksyczny z 12 procentową zawartością tlenu i nurkując na 85 metrów. Cały kłopot polega na tym, że aby zanurkować głęboko w mieszaninie dennej, nie może być za wiele tlenu ze względu na ryzyko wystąpienia zjawiska toksyczności tlenowej CNS. W naszym przypadku gaz z 12 procentową zawartością tlenu świetnie nadawał się do oddychania na 75 metrach, jednak oddychając nią na powierzchni człowiek traci przytomność po kilku wdechach. Dlatego zanurzając się musieliśmy oddychać czymś innym. Ponieważ mieliśmy pod dostatkiem nitroksu 50 będącego także naszym gazem dekompresyjnym oddychaliśmy nim podczas zanurzania do 10 m by następnie przejść na gaz denny.

100 m.

I oto nadszedł ten dzień. Na komputerze zobaczę magiczną cyfrę 100…

Po solidnej dawce snu i śniadaniu udajemy się do centrum. Starannie analizujemy gazy, przygotowujemy plan nurkowania i przepisujemy na tabliczki. Sprawdzamy dokładnie ciśnienie w butlach i sprzęt.

Na miejscu jesteśmy około pierwszej po południu. Blue Hole. Dookoła pełno ludzi. Znajdujemy jednak miejsce dla siebie i rozkładamy sprzęt. Po dłuższej chwili unosimy się na powierzchni wody przypinając stage w otoczeniu ciekawskich snorklingowców. Jeszcze ostatnie sprawdzenie siebie i partnera – wszystko w porządku. Pokazujemy znak OK i naciskam przycisk upustowy inflatora. Zaczyna się najgłębsze nurkowanie mojego życia…

tekst Kornel Kornecki
fotografie Monika Kornecka
Kokomoko Nurkowanie – www.kokomoko.pl
kornel@kokomoko.pl